wtorek, 13 maja 2014

Moja córka kończy 4 miesiące

Jak dobrze, że czas leci. I że szybko leci :) Dzięki temu nawet się nie obejrzałam, a już za chwilkę Mała kończy 4 miesiące. Uffff. Jest nam coraz lepiej. Buzia się dziecku śmieje od rana do wieczora. I czasami nawet na głos. Łapki dzielnie sięgają po grzechotki i gryzaki. Czasem nie trafią, ale za to jak już złapią, to trafiają zabawką prosto do buzi. A z buzi się leje. Bodziaki trzeba po 3 razy dziennie zmieniać i śliniaki już nawet wyjęłam.

Tak dużo się zmieniło. Nawet nie wiecie, jak się cieszę z tego powodu. Powoli zaczynamy żyć. Mogę już zabierać Małą na dłuższe wycieczki (nawet 3 godziny, a nie jak miesiąc temu po 40 min.). Oczywiście tylko w chuście, ale mam w tym dużo przyjemności. Chusta mnie chyba uratowała przed depresją. Dzięki niej zaczęłam częściej wychodzić z domu i Mała się trochę uspokoiła. Lubię mieć ją przy sobie, dotykac główki, kiedy śpi, całować policzki, kiedy nie śpi i nieustannie rozgląda się na wszystkie strony. Będę Małą nosić w chuście ile się da, ale też zaplanowałam sobie, że kiedy tylko sztuka siedzenia będzie opanowana, zaczniemy używać spacerówki. Na upartego mogliśmy w ogóle wózka nie kupować, bo lekka spacerówka po Juniorze, spokojnie czeka w piwnicy. Ale jest - przydaje się kiedy jeżdżę z dziećmi do moich rodziców. Dzięki temu nie trzeba nieustannie biegać po schodach na piętro, by kłaść Małą spać i pilnować :)



Najbardziej cieszy mnie, że mogę wreszcie prawdziwie bawić się z moim niemowlaczkiem. Kładę się obok Małej na łóżku i pokazuję jej kolorowe książeczki, opowiadam, co widać na obrazkach, jakie kolory są użyte, do czego służą dane przedmioty. A ona słucha. Juniorem też się tak zajmowałam. W tym samym czasie nawet. On także potrafił przez dobre 5 minut skupiać się na rysunkach i mojej opowieści. Mała dobrze rokuje :) Bawimy się także grzechotkami. Pokazuję jej zabawki, pozwalam, by wydawały dźwięki, mówię, co przedstawiają. Generalnie dużo gadam. Ale Mała to lubi, czemu więc miałabym jej odmawiać? Lubimy też słuchać muzyki. Najbardziej w samochodzie. Ponieważ siedzenie w foteliku nie jest ulubioną czynnością Małej, zaraz po zamontowaniu jej w aucie zaczyna wrzeszczeć. A że wyrosła już z tego, że kiedy tylko odpalałam silnik zasypiała, musiałam znaleźć rozwiązanie na ekscesy mojej córki. Muzyka - koniecznie głośna. Ostatnio na topie jest Maria Peszek (sama uwielbiam). Jednak muszę przyznać, że powodzeniem cieszą się Depeche Mode i Jarek Nohavica.

Z Juniorem też słuchałam muzyki. I tańczyliśmy wspólnie. Uwielbiał to, śmiał się na cały głos kiedy kręciliśmy piruety :) A dziś, zamiast słuchać dziecięcych kawałków, życzy sobie, by mu puszczać Strachy na Lachy, Mesajah, Lao Che i jakieś ostre, metalowe kawałki, którymi częstuje go mój mąż. Nazwy nie pomnę.

Co będzie dalej? Mijać będą kolejne tygodnie i miesiące. Radości będzie coraz więcej. Szczęścia będzie coraz więcej. I nie wiem, czy jestem gotowa na całkowity powrót do pracy. Chętnie będę pracować w domu. Ale poza nim? Już mniej chętnie. Tak bardzo lubię moją córkę. I syna też :)



4 komentarze:

  1. Dobrze, że piszesz tego bloga, przynajmniej wiem, co tam u Was słychać. Ściskam mocno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. będę pisać dalej, chociażby tylko dla Ciebie :) może kiedyś zaplączesz się gdzieś na dzielnicy ;)

      Usuń
  2. Ale minęło. Ja tez się tak cieszyłam jak młody miał 4-5 miesięcy, jak już prawie był siedzący, to spacery były przyjemniejsze. Bo wcześniej to tak jak u was. Góra 40 minut i płacz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a już niedługo będzie jeszcze przyjemniej :) marzę jeszcze tylko o jednym, by Mała zaczęła sypiac dłużej niż 15 min w ciagu dnia :)

      Usuń