niedziela, 18 maja 2014

Matka się boi szkoły

Niedawno dostałam w przedszkolu opinię na temat dojrzałości szkolnej Juniora. Nauczycielki skupiły się na umiejętnościach społecznych i odporności emocjonalnej, umiejętnościach matematycznych i gotowości do nauki czytania i pisania, sprawności motorycznej i koordynacji wzrokowo-ruchowej, samodzielności i potrzebach rozwojowych dziecka.

Czekałam z niecierpliwością na tę opinię. Obawiałam się o dojrzałość emocjonalną Juniora. Czytać nauczył się jako 4-latek. W okolicy 5-tych urodzin już pisał. A dodawać i odejmować umiał już w wieku 3 lat (mówię o prostych działaniach :)). Mój syn jest spragniony wiedzy, czasami zaskakuje nas słownictwem na poziomie uczniów 4 klasy podstawówki. Chce wiedzieć więcej i sam do tej wiedzy dąży.  Jestem z niego dumna, ale i pełna obaw. Bo przy tak rozwiniętej inteligencji, emocjonalnie jest jednak 6-latkiem. Źle znosi wszelkiego rodzaju porażki, jeszcze niezbyt dobrze radzi sobie ze stresem i nie panuje nad nerwami. Od roku pracujemy z nim, by lepiej radził sobie z uczuciami. I robimy postępy. Czy jednak szkoła nie zmarnuje naszych wysiłków? Czy stres związany ze zmianą nie zabierze mojemu dziecku spokoju, który przychodzi mu tak trudno? Cieszę się bardzo, że do jednej szkoły z Juniorem chodzić będą dzieciaki z jego przedszkolnej grupy. Dzięki temu będzie czuł się pewniej :)

Nie mam nic przeciwko 6-latkom w szkole. Nawet, gdyby Junior nie musiał w tym roku odchodzić z przedszkola i tak znalazłby się w szkole. To zdanie moje i mojego męża. Co nie znaczy, że nie mam obaw. Mam ich całe mnóstwo. Emocjonalność Juniora to jedno, ale czy odnajdzie się w nowej grupie? Czy nie zostanie okrzyknięty "kujonem" i odsunięty przez grupę z powodu swoich umiejętności? Czy znajdzie przyjaciół? I czy nauczyciel będzie potrafił zainteresować go, by zechciał raz jeszcze uczyć się czytać i pisać?

Pytań do samej siebie mam o wiele więcej. A im bliżej wakacji, tym więcej o tym wszystkim myślę. Bo jest tak wiele rzeczy, których musimy Juniora nauczyć zanim nadejdzie wrzesień. Przecież musi sam wiązać sznurówki, sprawniej się ubierać (tak łatwo się "zawiesza" podczas prozaicznych czynności ;)), potrzeba mu więcej cierpliwości w stosunku do innych i siebie. Ostatnio skupiam się na sznurówkach i doprowadzaniu wszystkiego do końca w przyzwoitym tempie. I przygotowaniu pokoju, w którym musi się znaleźć prawdziwe biurko i krzesło, i szafka na wszelkie szkolne gadżety.

Najważniejsze, żeby nie przestraszyć Juniora. Chcę, by 1 września wszedł razem ze mną do szkoły pełen optymizmu, nadziei i szczęśliwy, że zaczyna się nowy etap w jego życiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz