wtorek, 6 maja 2014

Matka ma zły dzień

Chwilami mam naprawdę dosyć. Mamy dosyć siedzenia w domu, zajmowania się dziećmi. Mam dosyć udawania, że sprzątam w domu, że gotuję, że prasuję. Mam też dosyć chodzenia w jeansach, t-shirtcie i trampkach, bo co z tego, że fajnie wyglądam (tak mówi mój mąż), skoro zawsze tak samo?

Od stycznia wyszłam z domu pięć razy bez dzieci. Dwa razy na koncert. Od połowy kwietnia pozwalam sobie na godzinę ćwiczeń tygodniowo, bo przecież kiedyś muszą zniknąć te ciążowe pozostałości. Raz byłam u fryzjera. Dziki szał! No po prostu żyć nie umierać i cieszyć się każdym dniem! Tęsknię za swobodą, jaką dawał mi Junior. Pozostawienie go z tatą czy babcią nie było problemem. W razie czego można zawsze skorzystać z pomocy cioci czy wujka, bo przecież mój prawie 6-latek jest posłuszny i kontaktowy. Zagrożenia nie stanowi. A Mała? Kiedy zostaje z tatą krzyczy. Kiedy zostaje z babcią - krzyczy. Z tygodnia na tydzień krócej, ale jednak. 

Mam alergię na płacz dzieci. W tym moich. Nie mogę słuchać jak płaczą, bo natychmiast podnosi mi się ciśnienie, krew zalewa oczy i język zaczyna świerzbić. Dlatego też wolę być zawsze pod ręką Małej niż słuchać jej płaczu (czasem na klatce, kiedy wracam do domu, czasem przez telefon, kiedy dzownię zapytać, czy wszystko ok). I właśnie dlatego nie chodzę zakupy, nie bywam u kosmetyczki i nie pozwalam sobie na kawę z koleżankami. Nie wiem, jak długo to jeszcze zniosę. Może tydzień, a może trzy miesiące. Ale nadejdzie ten dzień, kiedy powiem "dość" i wyjdę z domu nie patrząc na konsekwencje.

Zdaję sobie sprawę z tego, że brzmi to dramatycznie. Prawie jak wołanie o pomoc. Jednak poddaję się chwili. Bo dziś mam zły dzień. Może jutro będzie lepiej i znowu z wielką przyjemnością zapakuję Małą w chustę, wezmę za rękę Juniora i pójdziemy na lody lub na plac zabaw.

Najgorsze jest to, że w takie dni mam wyrzuty sumienia. Nie myślę o sobie w kategoriach "zła matka", tylko nie potrafię pogodzić się z tym, że nie mam nerwów ze stali, że nie umiem się idealnie zorganizować i nie wyglądam jak "tap madl" (o co szalenie trudno w moim wieku i z moimi wymiarami). Bo chciałabym. Bardzo chcę być matką-polką-idealną, dla której nie ma rzeczy niemożliwych, która nie ma złych dni i która zawsze na wszystko znajdzie sposób. I wcale  nie przeszkadza mi, że takich kobiet nie ma (w co nie wierzę, są na pewno). Chcę być pierwszą. 

Kobiety są mistrzami we frustrowaniu samych siebie.

4 komentarze:

  1. Cooo ty to każda z nas jest złą matka zatem :) Mój synek wszytko chcę robić z mamusią tylko, tez mnie to wkurza...ale cóż. Też czasami wrzasnę, czasami przekupię, ustąpię albo coś w tym stylu. Jesteśmy tylko ludźmi a matkowanie to ciężki kawałek chleba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj ciężki, ciężki. a podobno będzie jeszcze gorzej. jak to mówią: małe dzieci mały kłopot, duże dzieci duży kłopot. ale ja w to nie wierzę :) obym się nie rozczarowała.

      Usuń
  2. W sprawie małych krzykaczy terrorystów to się zgrałyśmy, jeszcze ze mną Tomek jest spokojny, ale jak zostaje z tatą to istny dramat, ale ja muszę do pracy jeździć, więc dramat trwa. Chwila odetchnięcia. Ja wychodzę z domu na chwilę- z psem, pod byle pretekstem, na papierosa- jak już mam dość!! Bo każdy czasem ma dość, to normalne- zwłaszcza jak jest się uwiązanym opd tego bezbronnego dziecka małego. Już z 2latką miałam duży komfort, w porównaniu z teraz. Ale mówię sobie, oby mały już te pół roku skończył. Z ulgą odliczam każdy nowy tydzień :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wierz mi Agnieszko, też czekam aż Mała skończy pół roku. wierzę, że jak już nauczy się siedzieć, raczki zaczną świadomie pracować, będzie lepiej. że usiądzie ze mną i Juniorem na dywanie i razem będziemy spędzać czas. jeszcze tylko 2 miesiące :) hura!

      Usuń