środa, 7 maja 2014

Komu tableteczkę?

Może tytuł nie brzmi zbyt poważnie, ale sprawa jest poważna. Szalenie poważna.

Nigdy nie pisałam o swojej rodzinie - rodzicach, rodzeństwie, dziadkach. Tyle się dzieje w moim malutki, opolskim świecie, że nie mam potrzeby podróżowania gdzieś dalej. Nie miałam potrzeby. Aż do ostatniego weekendu.

Ilu z was ma to szczęście, że będąc dorosłymi ludźmi, z własnymi rodzinami, mogą cieszyć się obecnością swoich dziadków? Na przykład ja. Mam jeszcze dwie babcie (w tym babcię mojego męża) i dwóch dziadków. Moje dzieci, Junior na pewno, będą pamiętać swoich pradziadków. Już teraz staram się, by korzystali z ich doświadczenia, miłości i wolnego czasu ile się da. Przecież nie wiemy, jak długo jeszcze z nami będą.

Rzecz w tym, że nie zawsze dziadkowie są dla nas źródłem szczęścia. Bywa, że generują stres, onieśmielają, a nawet budzą strach. Tak jest z moją babcią. Od kilku lat nie chodzi, nie potrafi się sama o siebie zatroszczyć, ma problemy z mówieniem, z pamięcią. I wstrętny charakter. Kiedy ma zły dzień potrafi moją mamę, a swoją córkę, doprowadzić do płaczu, swojego męża traktuje jak szmatę i klnie na czym świat stoi. Ja sama mam problem, by ją lubić. Junior się jej po prostu boi. A moja mama zaczyna nienawidzieć.

To choroba. Moja babcia 6 lat temu miała wylew. Potem zabrakło jej chęci, by walczyć o swoje zdrowie i życie. Tylko, że tych chęci nie było już wcześniej. I nikt tego nie zauważył. A może nie chciał widzieć? Moja babcia przez lata chorowała na depresję. Może nawet nie wiedziała, że choruje akurat na to. Chorowała za to na wszystko inne. Każdego dnia łykała po kilka/kilkanaście tabletek. Na ból głowy, na ból pleców, na żylaki, na wątrobę, na włosy i paznokcie. Potrzebowała czy nie - brała tabletkę. Widziałam przecież, ile leków babcia łyka. I zawsze miała usprawiedliwienie dla tego faktu. Potrzebowała. Z każdym rokiem więcej. To leki doprowadziły do wylewu. To leki i depresja zmieniły moją babcię w podłego, zawistnego, złośliwego potwora, który oczekuje, że świat będzie u jego stóp, że wszyscy będą na zawołanie usługiwać i spełniać każde życzenie. Przez leki moja babcia ma źle funkcjonujący mózg i ciało. Czasem nie wie, jaki jest dzień tygodnia, albo woła swojego ojca, który nie żyje od jakiś 40 lat. I wciąż chce tabletek. Domaga się ich głośno, nieraz posiłkując się brzydkim słowem, mają być natychmiast. Inny lek przeciwbólowy na plecy (przecież ciągle leży), inny na nogi (przecież ciągle leżą), inny na sen, na ból głowy. I cholera wie, na co jeszcze. Moja babcia jest lekomanką. Opuchniętą od nadmiaru farmaceutyków, niesprawną fizycznie i umysłowo, stanowiącą ciężar dla swoich bliskich.

Ktoś może powie, że choroba nie wybiera, że starość wiąże się z upadkiem na zdrowiu. My jednak wiemy, że ten upadek związany jest z lekami. I babcia coraz bardziej zapada się w ten świat pełen proszków, pastylek i otępienia, jakie dają w tak dużych ilościach.

Dlaczego o tym piszę? Bo w naszym kraju pod aptekami ustawiają się kolejki. Bo w żadnym europejskim państwie nie ma tylu aptek co w Polsce. Bo nikt nigdzie nie wydaje tak dużych pieniędzy na leki. A one zmieniają nas, uzależniają, odbierają chęć do życia. I niszczą nasze rodziny.

Kiedy czytam to, co sama napisałam o babci, widzę, jakie to straszne i smutne. Ale tak jest. Traktując sprawę na zimno i rozsądnie, z pełną odpowiedzialnością mówię, że z mojej babci, do której kiedyś lubiłam jeździć na wakacje, która robiła wspaniałe gołąbki i torty, która przez lata trzymała dla mnie złote pierścionki kupione wieki temu za grubą forsę, stała się potworem. Więc: komu tableteczkę?


6 komentarzy:

  1. Moja babka -matka ojca też była lekomanką. Potrafiła zjeść łyżeczkę sody oczyszczonej! Na ból żołądka! Była też alkoholiczką i seksoholiczką.

    Nie dziwne, że zmarła na raka przewodu pokarmowego i przed śmiercią biegała z workami przy brzuchu... Na szczęście nie utrzymywałam z nią kontaktu przez kilka lat do jej śmierci. I to właśnie Wam polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykre, kiedy musimy patrzeć, jak uzależnienia niszczą naszych bliskich. Ale zerwanie kontaktu z moją babcią byłoby okrutne. Ona przecież jest przykuta do łóżka, nie wstanie sama nawet do toalety. I kocha swoje prawnuki.

      Usuń
  2. Mojej koleżanki babcia też była lekomanką, zamiast tabletek podawali jej przeróżne witaminy kształtem podobne do tabletek przeciwbólowych. Dostała witaminkę i już nie bolało. Męża babcia również u lekarza się leczy 150 leków bierze.... mnie jak zdarzy się tabletka to raz na ruski rok- nie lubię łykać tabletek jakichkolwiek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja babcia nie daje się oszukać. Wie, jaki kształt, kolor, smak ma każda z jej tabletek. I krzyczy, kiedy ktoś próbuje coś zmienić w tym jej kolorowym pigułkowym świecie. Zobacz, jak wielu starszych ludzi dotyka lekomania. Gdzie jej podłoże? Bo przecież nie tylko w przypadłościach wieku.

      Usuń
  3. Moi dziadkowie zmarli rok temu, ale o ile babcia wręcz lekceważyła sobie i nie brała naprawdę niezbędnych leków, to dziadek w drugą stronę - najchętniej za nią by zjadał...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma chyba rodziny, w której ten problem się nie pojawia. A tak mało się o tym mówi.

      Usuń