Makaron można podać ze wszystkim chyba. I to jest jego wielka zaleta :) Bo nawet, jak przeciąg w lodówce, to kluski sie sprawdzą. Kiedy byłam dzieckiem, makaronu nie jadało się ot tak sobie. Zawsze był dodatkiem do zupy. Pamiętam, czasem tata serwował sobie makaron jajeczny podsmażony na maśle i z cukrem. Moi bracia w przedszkolu dostawali kluski z serem (w domu tego nie było). A ja w każdą niedzielę podjadałam makaron, który czekał na rosół. Bo w domu moich rodziców w niedzielę podaje się albo rosół albo pomidorową. Zawsze z makaronem. I zawsze o 13.00.
Kiedy nachodzi mnie ochota na łososia podaję go właśnie z makaronem. Bo pasują do siebie, jak para skarpet ;) Także dziś, kiedy mąż wrócił z pracy dostał coś pysznego: świderki ugotowane na lekko twardo z podsmażonym na oleju łososiem doprawionym czosnkiem, solą, kolorowym pieprzem świeżo zmielonym i oprószone płatkami suszonych pomidorów. Do tego garść świeżej natki pietruszki.
Gotowanie? Akurat! Wszystko zajęło mi 15 minut. Do pozmywania garnek, patelnia i dwie łyżki. Przyjemność za to wielka :) I tylko Junior, który pochłonął swoją porcję w 30 sekund, odgrażał się, że mało i że jeszcze kolację będzie jadł (makaron podany o 19.00). Zjadł. Jeszcze dwie kolacje zanim poszedł spać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz