czwartek, 6 marca 2014

Bajka o królewnie Laktacji

Królewna Laktacja niczym dobra wróżka pojawia się w domach, w których rodzi się dziecko. Zjawia się nagle, często bardzo wyczekiwana, by uporządkować sprawy między dzieckiem, a jego matką. Dla królewny liczy się harmonia, spokój, bliskość, zdrowie. To jej życiowe motto, które z uporem maniaka realizuje od tysiącleci. Bo królewna Laktacja jest nieśmiertelna, a o jej życiu krążą legendy. Podobno pojawia się na białym rumaku, czasem na długo przed narodzinami dziecka, a czasem długo po nich. Bywa, że jest kapryśna i lekceważy sobie pragnienia matek. Ta dama nie ma łatwego charakteru. Potrafi utrudnić życie i sprawić, że staje się ono jednym złym snem wypełnionym łzami, bólem i stresem. Najczęściej jednak pozwala spać spokojnie, cieszyć się dzieckiem i po pierwszych chwilowych złośliwościach zostawia matki w spokoju.

Tyle tylko, że od czasu do czasu ktoś nie przypada do gustu królewny Laktacji. I wtedy ten ktoś ma przechlapane na całej linii. Zjawia się wtedy Laktacja długo po tym, jak rodzi się dziecko, ogranicza swoje dary i budzi strach w matce, a głód w dziecku. Wszystko po to, by później wyciszyć się na jakiś czas i uderzyć znowu. Dla królewny nie ma rzeczy niemożliwych ani świętych. Jak kogoś nie polubi, to nie odpuści.

Do mnie Laktacja przyjechała 3 dni po tym, jak urodziła się Mała. I chyba się jej nie spodobałam. Przez miesiąc walczyłam o jej uznanie: zaciskałam zęby z bólu, byleby tylko przystawić Małą, byłam dla niej na każde zawołanie, wytrwale pilnowałam, by pomóc jej rozwinąć skrzydła. I dokarmiałam, ale z dnia na dzień coraz mniej i mniej, aby wreszcie, po 4 tygodniach, odważyć się na pozostawienie Małej tylko przy piersi. 

Jaka byłam dumna z siebie, że wreszcie się udało, że życie nasze stało się prostsze! Jednak moje szczeście było chwilowe. Laktacja znowu postanowiła zrobić mi na złość. Pojawiły się kolki, wzdęcia spędzające sen z powiek, płacze, których nie sposób wyciszyć. Mówiłam sobie: będę twarda, poradzę sobie, skoro nie umiałam wykarmić Juniora to teraz dam radę. I po cichu płakałam mężowi w koszulkę, klęłam na bóle i wydzwaniałam po przyjaciółkach w poszukiwaniu wsparcia. Zrezygnowałam ze słodyczy, z różnych warzyw, które mają wpływ na samopoczucie Małej i Laktacji, odstawiłam nabiał. Wszystko, by płaczu był coraz mniej. I jest go mniej, jest ciszej. Tylko, że i Laktacja coraz bardziej cicha, wycofała się nieco i już w ogóle nie chce ze mną gadać. 

Królewno kochana moja, współpracuj ze mną, pomóż mi ułożyć nasze domowe sprawy tak, by nikomu nie działa się krzywda. Tak bardzo jesteś nam potrzebna.

Skąd we mnie taki upór? Przecież nie jestem laktacyjną terrorystką i dopuszczam możliwość nie karmienia dziecka piersią. To kwestia wyboru i/lub możliwości. Przy Juniorze sobie nie poradziłam i choć mi przykro z tego powodu, to nie była to tragedia narodowa. Jednak miałam pewność, że teraz będzie inaczej. Czerpiąc z doświadczeń innych wiem, że drugie dziecko łatwiej jest karmić piersią. Poza tym wraz z wiekiem i stażem w roli matki rośnie też moja samoświadomość i zmieniają się pragnienia i priorytety. Karmię więc nadal. Co 40 minut, co 60 minut. Karmię, bo bardzo chcę i nawet w chwilach słabości nie dopuszczam myśli, że miałabym z tego całkowicie zrezygnować.  

Powtarzam więc jeszcze raz: Laktacjo, wróć do mnie.

2 komentarze:

  1. Łącze się w bólu... przy córce nie miałam problemów, teraz z synkiem juz tak łatwo nie jest... mały prezy się ptzy karmieniu, pojawiły sie kolki i "strzelajace" kupy... najprawdopodobniej mamy nietolerancję laktozy... maz własnie pojechał po delicol który pomaga przy kolkach i pomaga trawic mamine mleko ( ma enzym laktaze)... ja piersiowa terrorystka tez nie jestem, ale jestem wygodna - łatwiej przystawic dziecko do piersi niz bawic sie w butelki... no i taniej... mam nadzieje ze sie uda czego i Tobie zycze:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. delikol stosujemy, a ja od 3 tygodni na diecie żeby kolki i wszelkie inne dolegliwości zminimalizować. lekko nie jest, ale się nie poddajemy :) i musi się nam udać :) trzymam kciuki za was!

      Usuń