czwartek, 20 lutego 2014

Matka wyrodna a nie zawodowa

Ile ja błędów popełniłam przy Juniorze! Rację mają ci, którzy mówią, że pierwsze dziecko jest "na próbę". Moje było bardzo na próbę. Zresztą, przy drugim dziecku mam niejasne przeczucie, że macierzyństwo ma w sobie coś z laboratorium z królikami. A króliki to moje maluszki.

Tabuny matek, które nie spełniają oczekiwań własnych i cudzych obwiniają się, że są wyrodne, złe, byle jakie i że nigdy nie będą dobrymi matkami. Sama tak robiłam. Bo nie umiałam poradzić sobie z karmieniem piersią Juniora. Pokarmu było mało, pojawiła sie alergia na laktozę i białko krowiego mleka, psychicznie nie dawałam rady i, nie sposób ukryć, chciałam poruszać się swobodnie po świecie. Skutkiem tego Junior był karmiony w sposób mieszany, a nim skończył 3 miesiące już tylko na mleku modyfikowanym. Ile ja się napłakałam, z tego powodu. Niby chciałam go karmić, a jednak broniłam się przed tym rękoma i nogami - nie do końca świadomie. A to, że pierwszy raz zostawiłam Juniora z dziadkami na noc, jak ten miał niecałe 4 miesiące? Jechaliśmy z mężem na wesele. Kiedy mówię o takich sprawach zewsząd pojawiają się głosy, że: ja bym tak nie mogła, ja bym tak nie umiała, chyba nie kochasz swojego dziecka itp. Oj, najprostsza droga do sterty nieuleczalnych kompleksów i depresji. U wyrodnej matki rzecz jasna, bo nie sądzę, że macierzyńskie terrorystki się przejmowały stanem emocjonalnym innych matek.

Z Małą miało być inaczej. Obiecałam sobie, że będę karmić piersią, że poświęcę jej możliwie dużo czasu, że najbliższy wyjazd bez dzieci dopiero jak Mała skończy rok. Powoli spełniam te obietnice. Ale już dziś wiem, że nie dotrzymam wszystkich. Wyjechać na weekend z mężem (tylko z mężem) już teraz mam ochotę, choć to niemożliwe z przyczyn obiektywnych. Ale w czerwcu na pewno jadę gdzieś w świat, byle oderwać się od domowych spraw. Piersią karmię, mimo wielkich problemów, bo zmagam się z bólami, godzinami ciągnącymi się sesjami z Małą przy mnie i obawami, czy nadejdzie ten dzień, że zrezygnuję z mleka modyfikowanego całkowicie. W tej chwili podaję je raz dziennie, przed spacerem. Nie jestem matką karmicielką, nie mam mleczarni w sobie ani samonakrywającego się stoliczka. Mam jednak nieco samozaparcia i wiem, że nawet gdybym miała zostawić karmienie mieszane, to lepsze to, niż wyłącznie sztuczne. Chciałabym też, aby Mała była spokojniejsza, żebym mogła do pracy wrócić przynajmniej na 2 godziny dziennie. Bo ją lubię i potrzebuję.

Czy mam wyrzuty sumienia? Nie. Mimo, że w kategoriach ogólnomacierzyńskich nie jestem wzorem do naśladowania. Jestem najlepszą mamą, jaką potrafię być. I będę jeszcze lepszą, to tylko kwestia czasu. 

5 komentarzy:

  1. I tak trzymać! Masz absolutną rację! Ręce opadają czasem gdy czyta się lub słyszy opinie matek które osądzają inne. Że wyrodne... Że złe... Że nie kochają... Moje dzieci -moja sprawa.
    Pozdrawiam serdecznie, nie daj się im :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie daję się, nadal się nie daję :) a im dłużej moja Mała jest ze mną, tym bardziej sie nie daję :) dziękuję za wsparcie! i proszę o więcej :)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja moja mała karmiłam tylko miesiąc i jakoś nie czuje sie gorsza i ty tym bardziej nie powinnaś a jeśli chodzi o pozostawienie malucha to mi sie zdazylo tylko jak trafiłam do szpitala cały tydzień a mała miała wtedy zaledwie 6 tyg niestety nie mam dostępu do instytucji babci a chętnie bym czasem skorzystała i pamiętaj szczęśliwa mama to dobra mama

      Usuń
    2. Twoje sytuacja była ekstremalna, wiele kobiet miałoby problem, żeby się pozbierać po takim doświadczeniu, a Tobie sie udało :) i zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości - jak mama szczęśliwa to dziecko również :)

      Usuń