czwartek, 13 lutego 2014

Rzecz o położnej

Poruszłam już temat położnej. Pisałam o spotkaniach, w jakich mogą uczestniczyć ciężarne oraz o kampanii Po prostu położna, która z wielu względów jest mi bliska. Teraz czas na kolejną kwestię.

Kiedy po porodzie wracamy z maluszkami do domów, zagląda do nas położna środowiskowa. Sprawa oczywista, ale dziś doceniam wartość tego "zaglądania".

6 lat temu wróciłam do domu z Juniorem. Co się działo to legenda - niezbyt przyjemna opowieść o nieustającym płaczu (także moim), depresji i lęku. Wówczas położna środowiskowa odwiedziła nas 2 razy. Zajrzała, czy pępek zdrowy, czy ciemiączko w porządku, sprawdziła, czy macica mi się obkurczyła. Pokazała też, jak mam poduszki układać, żeby wygodnie się piersią karmiło. I tyle ją widziałam.

Przez te kilka lat nieco się zmieniło. Położna pojawiła się u nas już 3 dni po powrocie do domu. I odwiedza nas raz w tygodniu! A jeżeli tylko będę sobie tego życzyć odwiedzać nas będzie aż Mała nie skończy 2 miesięcy. Przy każdej wizycie waży Małą, ogląda skórę, ciemiączko, sprawdza, czy nie ma pleśniawek itp. Zawsze zapyta też, jak ja się czuję, czy nie pojawiła się gorączka, czy coś mi nie dolega. Ma dla nas czas. Wspaniale! To jest ten rodzaj wsparcia, który potrzebny jest każdej świeżo upieczonej mamie, bez względu na to, czy upiekła się po raz pierwszy, drugi czy piąty ;) 

Nawet nie wiecie, ile spokoju mam w sobie dzięki tym wizytom, o ile łatwiej przejść przez pewne rzeczy i ile więcej wiem. A przecież nie pierwszy raz przerabiam temat noworodka w domu ;) Co nie znaczy, że nie mam lęków w sobie. Bo mam ich sporo. I są sprawy, które pewnie by mnie przerosły gdyby nie moja położna: niekończące się bóle brzuszka, które skończą się za jakieś 2-3 tygodnie, problemy z laktacją, sposoby na kolkę, które działają (niech żyje suszarka do włosów). 

A przy okazji mam kontakt ze światem zewnetrzym. I pogadać można - nie tylko o dziecku :) Pojęcia nie mam, dlaczego tak często kobiety rezygnują z możliwości i nie korzystają z pomocy położnych, tak w ciąży, jak i później. Zdaję sobie sprawę, że położna położnej nie równa, że można trafić na kogoś, kto nie będzie nam odpowiadał, ale fachowa wiedza jest cenna. A przecież nie zawsze wiemy, gdzie szukać pomocy.

Korzystajmy więc, bo Po prostu położna :)

3 komentarze:

  1. Super, że trafiła Wam się taka fajna położna. Moja położna się nie popisała, jednorazowe rękawiczki wyjęła z reklamóweczki (w której miała kilka par) obejrzała mnie, rękawiczki odłożyła .... do tej samej reklamóweczki. Na zdjęcie szwów pojechałam do zupełnie innej położnej. A kiedy próbowałam z nią rozmawiać na temat karmienia, to podała mi link-proszę sobie poczytać. Tak więc jeszcze w Polsce różnie to bywa. Pozdrawiamy i przesyłamy całuski dla Was.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to jest przykre, że ktoś wykonujący taki zawód podchodzi do niego - i ludzi - w tak lekceważący sposób. a nie mogłaś poprosić o zmianę połoznej? chyba da się to zrobić w każdej chwili

      Usuń
  2. Wystarczy 2,5 roku, a już zmieniło już zmieniło się kilka standardów opieki nad niemowlęciem :) U nas była położna na drugi dzień po wyjściu ze szpitala, fajna miła kobietka- bardzo pomocna

    OdpowiedzUsuń